Akcje duże i małe

Bałuty.
Dotąd kojarzyły mi się wyłącznie z interwencjami. Raczej trudnymi. Z kotami, których nie brakuje w opuszczonych kamienicach, w starych komórkach, z rozmnażaniem, nad którym raczej nikt nie panuje. Z karmicielami różnymi, przeważnie niechętnymi, nieskorymi do aktywności. Wyjątkowo roszczeniowo nastawionymi w komunikacji z Fundacją.

Dzielnica stara, niezwykle klimatyczna, są miejsca, gdzie nadal życie się toczy według starych reguł, są jeszcze takie uliczki, które szczególnie wieczorami nie zachęcają do spacerów.

Kilka lat temu coś drgnęło. Zaczęła się tworzyć siatka wolontariuszy Kociej Mamy. Aneta, Joanna, Krysia, Basia, Ania. Potem dołączyła Bożena. Powstała solidna grupka aktywnych wolontariuszek.  Dom tymczasowy, fotografka, dziewczyna od transportu i interwencji, specjalistka od sprzedaży kocich gadżetów. Zaczęło się szeptać coraz częściej „Kocia Mama”, „Fundacja”, „skuteczne interwencje”, „kociaki zabierane do adopcji”. Szła po dzielnicy fama.
Przychodziły i dziwne osoby, takie typu mąciwody, kłamczuchy, konfabulantki.
Nie zagrzały zbyt długo miejsca, tylko tyle udało im się zdziałać, że trochę zepsuły krwi, ale na szczęście nie ucierpiały wzajemne relacje, a już tym bardziej szczera przyjazna, atmosfera.

Teraz, po latach Bałuty są od strony fundacyjnej solidną komórką. Dziewczyny ładnie pracują tworząc zgraną, wspierającą się ekipę. Dzięki nim zmieniają się także relacje między Kocią Mamą a mieszkańcami. Działając pod szyldem Fundacji, promują świadome adopcje, sterylizują bezdomne, modelują relacje z opiekunami.

Niedawno zespół powiększył się o wolontariuszkę, która zajmuje się pozyskiwaniem wsparcia, sponsorów, darczyńców oraz inicjowaniem akcji na rzecz Kociej Mamy. Pracuje systematycznie, realizując konsekwentnie opracowany plan zadań. Kolejnym jej sukcesem jest bezterminowa zbiórka fantów w sklepie zoologicznym, w którym robi zakupy dla swoich prywatnych sierściuchów. Klienci mogą sami wybrać formę wsparcia, wrzucają do kociego koszyka fanty na miarę swoich finansowych możliwości. Każda puszka, każdy woreczek suchej karmy, to dla mnie bezcenna pomoc w gromadzeniu zasobów dla domów tymczasowych.

Bardzo dziękujemy Pani Ewelinie za dobre serce i polecamy wszystkim jej sklep zoologiczny Fuks.