akcja na ryneczku

To była spontaniczna akcja, która ogromnie przypadła do serca okolicznym mieszkańcom. Tym razem od pomysłu do realizacji minęły zaledwie dwa dni, co oznacza, że cała logistyka została opracowana błyskawicznie, w trybie podejmowania kluczowych decyzji natychmiast. Od zawsze powtarzam, że na sukces składa się kilka czynników, ale najważniejszy jest, jak zwykle, czynnik ludzki – w tym przypadku chęć podjęcia aktywności.

Kiermasze i jarmarki mamy dopracowane do perfekcji. Po tylu latach sprzedawania fundacyjnych wyrobów w różnych społecznościach doskonale wiemy, jak przygotować asortyment, który przyciągnie uwagę dosłownie każdego klienta.

Różnorodność zastosowania i przeznaczenia proponowanych artykułów sprawia, że kupujący polecają nasze produkty znajomym, co dodatkowo zachęca do odwiedzenia kociego kramu.

Wolontariusze mają potencjał, entuzjazm i inicjatywę – moją rolą jest jedynie koordynacja działań w taki sposób, aby wykluczyć ewentualne kolizje czy straty.

Sobotnia obecność na znanym, lubianym i często odwiedzanym ryneczku, położonym u zbiegu ulic Tatrzańskiej i Przybyszewskiego, była niezwykle owocna. Nie tylko nie brakowało kupujących, ale co dla mnie najważniejsze – do wolontariuszek zgłaszali się sympatycy fundacji, oferując wsparcie, przekazując karmę lub fanty na sprzedaż. Wielu przyszło z gotowymi pomysłami na dalszą współpracę, co jest dla nas fantastyczną motywacją do ponownego pojawienia się w tym miejscu.

Ze względów logistycznych oraz organizacyjnych obecność fundacji na ryneczku będzie odbywała się cyklicznie, co dwa tygodnie, aż do wakacji. Gdy poprawi się pogoda i na ryneczku pojawią się handlowcy komercyjni, ceny miejsc wzrosną, co jest oczywiście zrozumiałe. Nie możemy jednak zakładać, że utarg zawsze będzie tak owocny, by pokryć dodatkowe koszty.

Fundacja działająca na taką skalę jak Kocia Mama, chcąc być faktycznie efektywną i zadaniową, musi mieć nie tylko oddanych wolontariuszy, ale i stabilne zaplecze finansowe.

W naszym przypadku kompleksowa praca na różnych płaszczyznach globalnie wpływa na jakość i standard działań. Obserwując inne organizacje, zastanawiam się, jakim cudem wciąż funkcjonują w świadomości kociarzy, zbierając wsparcie, a jednocześnie nie oferując w zamian realnej pomocy. Niemoc sprawcza wynika nie z braku wolontariuszy, ale z braku rzeczywistych możliwości działania. Piękne deklaracje na forach, pouczające komentarze czy cytowanie wyczytanych w internecie wiadomości nijak mają się do realnej pracy interwencyjnej na rzecz zwierząt.

Problemem nie są wolontariusze, a osoby u steru organizacji. Wolontariusz zgłasza się do działania, kierowany chęcią pomocy w zakresie, w którym czuje się najlepiej. Nie oczekuję, że ekipa kiermaszowa dołączy do drużyny edukacyjnej, ponieważ w obu przypadkach wymagane są zupełnie inne umiejętności i predyspozycje. Moim zadaniem jest zapewnienie każdej z tych grup optymalnych warunków do realizacji ich działań.

Schemat pracy Kociej Mamy od lat pozostaje niezmienny – wolontariusze zgłaszają pomysły, czasem dość ryzykowne, ale dzięki rozsądnemu planowaniu najczęściej kończą się one sukcesem. Myślę, że kluczem do skuteczności naszych działań jest skrócona ścieżka komunikacyjna – w każdej aktywności wszelkie ustalenia odbywają się bezpośrednio na linii wolontariusz – szefowa. Dzięki temu nie tylko łatwiej i szybciej weryfikujemy pomysły, ale także obie strony mają pełną świadomość zakresu prac, które należy wykonać.

O terminie kolejnego kiermaszu na ryneczku poinformujemy, gdy tylko otrzymamy zgodę zarządcy terenu