akcja i reakcja

Kiedy intencje są czyste i nie działa się, kierując wyrachowaniem, wtedy efekt, jaki ma nasze działanie, często dość mocno zaskakuje. Dzieją się sytuacje, o których w najśmielszych marzeniach nikt by pomyśleć się nie odważył.


Temat wojny w Ukrainie wraca do nas każdego dnia. Jesteśmy kociarami oddanymi tym, dzięki którym wszystkie żeśmy się poznały. Drogi były różne, tak jak historie znalezionych kotów. Finał zawsze był taki sam, Kocia Mama brała byka za rogi i działała. Sama nie zrobiłabym nic, ale kiedy staję się opoką, murem, o który można oprzeć się mocno, każda istota nabiera odwagi i waży się na rzeczy, których dotąd się bała.

Biorąc koty z wojny, nie kalkulowałam, nie wybierałam kolorowych, małych czy zdrowych, tylko takie, jakie popadło, jakie przywieźli i jakie udało się uratować.
Do adopcji stanęło całe województwo, w wyniku wspaniałego pomysłu Agaty.
Teraz, po kilku miesiącach trwania demonicznej wojny, sytuacja totalnie się odwróciła. Teraz to osiedleni Ukraińcy albo Białorusini, którym udało się zbiec przez represjami, dzwonią i proszą o nasze koty.

Te narody, jak my, kochają zwierzaki. Uciekli przed prześladowaniem całymi rodzinami. Oczywistym jest, że kiedy Ukraina pokona najeźdźcę, cześć społeczeństwa wróci. Mając na uwadze dobro kociaków, adopcja jest możliwa tylko przy wyraźnej deklaracji powrotu do stron rodzinnych z naszym kotem.
Mam wiedzę, że inne organizacje blokują adopcje obcokrajowcom. Po raz kolejny postępuję kompletnie inaczej, ufając swojej intuicji i obiektywnej ocenie sytuacji. Spadła i dotknęła wszystkich z tę samą mocą, bardzo zaburzając wszelkie obowiązujące dotąd normy.
Ukraińcy weryfikowani są równie ostro, jak nasi rodacy, stosujemy te same kryteria i wymagania. Większość adopcji małych kociaków prowadzę sama bądź domy tymczasowe, które mają doskonałą wprawę w prowadzeniu rozmów. W czasie, kiedy prezentowałyśmy koty z wojny do adopcji, przy uchodźcach Ania zamieszczała ukraińską flagę, teraz tak samo będziemy postępować, kiedy polski kotek zamieszka z ukraińską rodziną.

To bardzo ważny krok na drodze budowania sympatii i przyjaźni. Na naszych oczach rezultat pracy w obszarze zwierząt przekłada się nie tylko na zaangażowanie interwencyjne, ale przede wszystkim na konsolidację i zacieśnianie relacji między oboma narodami. Praca Kociej Mamy przechodzi następny etap, przedtem my przyjmowaliśmy ratując, teraz oni, jakby dziękując, pomagają nam utrzymać rytm adopcyjny, co ma znaczący wpływ dla tych oczekujących jeszcze na przyjęcie.
W czasie, kiedy inni odmawiają najprostszego wsparcia, jakim jest pokazanie na swojej stronie ogłoszenia, my nie dość, że publikujemy dużą ilość postów o kotach szukających domów w zakładce „Spoza”, to jeszcze staramy się nie odmawiać prośbom o przyjęcie.

Od dziś do naszych statystyk dopiszemy dwie pozycje, a mianowicie koty ocalone z Ukrainy i koty polskie, adoptowane przez Ukraińców. W ten sposób naturalnie fundacja nieustannie poszerza płaszczyzny, na których podejmuje co rusz nowe aktywności. Przekłada się to ewidentnie nie tylko na interwencje, ale i uaktywnia oraz stymuluje wyobraźnię, co owocuje nowymi pomysłami graficznymi. Ela, przygotowując się już pomalutku do rocznego bilansu, wymyśliła, iż powinniśmy dołączyć wykres, na którym pokażemy dynamikę adopcji na przestrzeni kilku ostatnich lat. Mam świadomość, iż skoro raz podejmiemy w ten sposób temat, w kolejnych latach nie można będzie go pominąć.

Nie moją ideą jest blokowanie rozwoju, nie mam takiej natury, wręcz przeciwnie. Zachęcam do wprowadzania w życie nowych wizji, nawet jeśli są w kategorii eksperymentu. Dodaję otuchy, szczególnie tym, które typowo dla niespokojnych duchów, wyrywają się przed orkiestrę.
Obserwując inwencje twórcze moich wolontariuszy, jestem przekonana, że nasza fundacja zmierza w dobrym kierunku.