Afera to imię adekwatne do fundowanych nam atrakcji. Ma około dziewięciu tygodni, od trzeciego tygodnia życia posiada status fundacyjnego kociątka. Przyjęta w trybie ratowania życia, słaba, niedożywiona, zawieszona między Fundacją a Tęczowym Mostem, trzy razy skutecznie reanimowana.
Karmiona butlą mlekiem weterynaryjnym, trzykrotnie odrobaczona, przeleczona na giardię, pierwotniaki, grzybicę wewnętrzną.
Noszona do pracy, na działkę, zabrana na wycieczkę. Nieustannie monitorowana, ogrzewana na macie albo plac zabaw ustawiany miała pod lampą. 24 godziny na dobę przebywała pod opieką Ani, lekarki z Filemona, pracującej od samego początku z Kocią Mamą jak tylko wpadłam na szalony pomysł, założenia Fundacji.
Afera mimo tak specjalistycznej opieki i pozorów normalności spędzała sen z powiek trzem kobietom, mnie, która wyraziła zgodę na Jej przyjęcie, Ani sprawującej bezpośrednią opiekę i Magdzie z Żyrafy, z którą konsultowałyśmy pomysły leczniczo-dietetyczne.
Afera trwała, bo inaczej nie można nazwać jej egzystencji, karmiona na siłę mlekiem, nie kwapiła się do zmiany diety, żadna karma nawet ta z górnej półki nie była w stanie wywołać łaknienia, przejawiała permanentny brak apetytu. Wszystkie wiedziałyśmy, że tak nie dzieje się bez przyczyny, szukałyśmy pomysłu, punktu zaczepienia.
– To chyba jest karlica – orzekła Magda po zbadaniu Aferki. – Trzeba zbadać Jej gen wzrostu i czy prawidłowo działa przysadka w mózgu.
– Badania przeprowadzimy w Zwierzętarni – to także fundacyjna lecznica.
– Zatem umawiajcie termin.
Minęło kilka dni.
„Zaczęła jeść suchą karmę” nie wiem co zrobić z tą wiadomością.
Narada, konsylium orzekło, że może to być efekt przeleczenia narządów wewnętrznych od grzybicy, to jest tylko hipoteza, nadal żadnych pewników.
„Skubnęła mokrego” otrzymuję wiadomość i leci jak zwykle fotka, zaraz popadniemy w paranoję, non stop małą ważymy, sprawdzając czy przybiera.
Jak zwykle, zagadka się wyjaśni, tylko trzeba cierpliwie czekać.
Kupa małej jest dowodem na moją teorię. Od ponad 6 tygodni walczy z robalami, tak silne są w tym roku!
Cud, że jej się udało. Inne kociaki miały mniej szczęścia.
Teorie spiskowe o panleukopenii, o epidemii, o złej opiece upadły za sprawą Afery.
Teraz, kiedy mam ewidentny dowód, dzielę się swoim niepokojem, obawą jaka trwała we mnie przez długie tygodnie. To był ogromny emocjonalny ciężar.
Codziennie zaczynałyśmy rozmowę od pytania:
– Zaczęła sama jeść?
– Nie, wciskam.
Ta odpowiedź doprowadzała mnie do szału.
– Ale bawi się, jest aktywna.
Do wczoraj błądziłyśmy, szukałyśmy odrobinę po omacku. W przypadku tak małych kociaków trudna niezwykle jest wszelka diagnostyka.
Najważniejsze, że Afera je!!!
Czekamy z diagnostyką pod kątem genetycznym, bo może się okazać, że rozwój kotki blokowała robaczyca.
Ten rok jest dobry, ale dziwny.
Przypadki medyczne i towarzyszące im sytuacje polaryzują zachowania, ale pokazują także, że wiele zależy od intuicji, doświadczenia, spokojnej oceny faktów.
Trzymamy kciuki za małą czarną Aferę!