Adopcje wirtualne

Najważniejszym aspektem pracy Fundacji są, rzecz jasna, wszelkie działania związane z kotami. Dzielą się tematycznie w zależności od potrzeb, na zwykłe proste interwencje adopcyjne albo trudniejsze mające za cel „naprawę popsutego kota” czyli zgromadzenie dość sporego budżetu na opłacenie operacji, ale i zapewnienie wszelkich towarzyszących zabiegów i badań.
Te dwie aktywności są proste, zrozumiałe i przejrzyste. Jest i trzecia, która dotyczy kotów, które przyjmujemy, z góry wiedząc, że są nieadopcyjne.


Najczęściej są to dzikusy przejęte z miejsc bytowania, w których to z powodu przeróżnych okoliczności i zachowania ludzi, groziło im śmiertelne niebezpieczeństwo. Po zaopatrzeniu weterynaryjnym trafią do enklaw.
Kiedy są niesocjalizowane z ludźmi, to sprawa jest prosta, schody zaczynają się, kiedy nie dość, że są megaostrożne w relacjach, to są na domiar rasowe lub ze znamionami.
Nikt tak jak człowiek nie potrafi wymyśleć formy uczynienia drugiej istocie krzywdy, to niestety nasz gatunek prześciga się w wymyślaniu wyrafinowanych tortur. Zwierzęta zabijają by przeżyć, człowiek niestety nie!

W przypadku, kiedy trafiają pod nasze skrzydła rzucające się, atakujące mruczki, ale dachowe, czyli rasy europejskiej, sprawa jest prosta, ale kiedy przyjmujemy na przykład norweskiego leśnego, manie conna czy devona, to mam niemały kłopot, bowiem takiego kota nie przekaże do enklawy, ponieważ kot wymaga wyjątkowej pielęgnacji.
I tym sposobem zamykam na kilka lat niejeden dom tymczasowy, bo kiedy proszę o przyjęcie rasowego delikwenta, mam świadomość przed jakim wyzwaniem stawiam wolontariuszkę. Obecnie wypadły mi z gry cztery domy tymczasowe, sprawują bowiem opiekę nad kotami, które są u nas na „dożyciu”. Nie dość, że są specyficzne, to jeszcze wymagają stałej medycznej opieki. Fundacja Kocia Mama słynie z trudnych adopcji i w tym momencie żaden kaleki kot nie czeka na stały dom, jednak tych wymagających opieki wirtualnej zrobiło się niezłe stadko.
Po raz kolejny zwracam się do Sympatyków o wsparcie, tym razem dedykowanym właśnie wirtualnym. Doceniając naszą pracę, portal pomocowy Ratuj Zwierzaki, na którym Iwonka zamieszcza cele pomagające mi w opłacie faktur za skomplikowane operacje lub kosztowne leczenie, udostępnia koty zachęcając do wspierania naszych podopiecznych.

Deklarować można dowolnie kwotę, wpłata nie musi być miesięczna, systematyka przekazywania może być adekwatna do rodzinnego budżetu. Liczy się każda złotówka, bowiem z reguły im te koty są starsze wymagają tym większych nakładów finansowych. Sama profilaktyka w przypadku kotów geriatrycznych jest kosztowna.
Reasumując, im dłużej pracujemy na rzecz kotów, tym wyżej stawiamy sobie pomocową poprzeczkę. Stajemy się odważne i zuchwałe w interwencjach, ale jest to wypadkowa stabilności finansowej i świadomości stałego wsparcia Przyjaciół i Darczyńców.

Nie marnujemy okazanego zaufania, wręcz przeciwnie, przekuwamy na ratowanie tych, które stają na naszej drodze!
Znając moje podejście do tematu kotów kalekich, chorych, wymagających leczenia czy operacji, Ania wpadła na cudowny pomysł, by systematycznie przypominać obserwującym portal społecznościowy właśnie te mruczki. Napisałam stosowną formułkę, Emilka zrobiła jak zwykle fajny plakat, Ania z Iwonką przygotowały opisy i w ten oto sposób zrodził się nowy fundacyjny projekt, tym razem wspomagający nieadopcyjne.
Z całego serca zapraszam do poznania naszych rezydentów!