13 lutego tuż po 13…

Wierzę w magię 13. Od zawsze. 13 piątek jest dla mnie zawsze dniem, w którym spotyka mnie coś fajnego. Ten rok zaczął się dla mnie i Fundacji dobrze. Mimo pandemii, szalejącego wirusa, niepewności, co nam przyniesie kolejny dzień, pracujemy sprawnie, ratując koty każdego dnia, a cisze, harmonia jaka od prawie 2 lat panuje w Kociej Mamy, tylko dodaje energii do podejmowania interwencji.

Skończyły się na szczęście czasy, kiedy musiałam dokonywać dość dziwnych i przykrych dla mnie wyborów: czy milczeć dla świętego spokoju czy jednak egzekwować wolontariackie ustalenia.
Praca w oparciu o wolontariat jest niesłychanie trudna. Nawet jeśli nie do końca podoba mi się zgłaszająca się do Fundacji osoba, nawet jeśli podświadomie czuję, że z tej mąki chleb raczej kiepski będzie, wbrew przekonaniu, że więcej z powodu tej istoty będzie kłopotów i zamieszania, nie mogę bez próby odmówić. Zawsze bowiem istnieje obawa, że swoją decyzją mogę zrobić niechcący krzywdę.

Pracujemy w zespole, w którym nie ma szeptów za plecami, nie zamiata się problemów pod dywan, a o swoich spostrzeżeniach czy pomysłach normalnie otwarcie się rozmawia. Mnie nie potrzebne są osoby akceptujące ślepo każdą decyzję, destrukcyjnie wpływające opieszałością w realizacji zadań na kondycję organizacji, cenię osoby, które są świadome w jakim celu jesteśmy razem.
O tym jak uczcić 13 rocznicę urodzin Fundacji, nie raz rozmawiałam z Emilką. To ona wraz z Martą, Agnieszką i Magdą były odpowiedzialne za oprawę graficzną i scenografię każdej dotychczasowej Gali. Ten rok jest inny, wiemy to wszyscy, jednak nie chciałam, by urodziny nie przeszły bez echa. Kiedy tylko poruszałam temat KotoManii, Emilka natychmiast zmieniała zgrabnie temat, tłumacząc, że musi z Magdą przegadać graficzny pomysł. Tradycyjnie zawsze tak się odbywało, że wymyślałyśmy temat przewodni, czyli tytuł Gali, ustalając tym samym oprawę graficzną i scenografię oraz wytyczne do naszych strojów.
Wiadomo, zalatana od rana do wieczora, nadzorująca kilka toczących się projektów, wyjaśnienia Emilki przyjmowałam bez cienia podejrzenia.

W sobotę 13 lutego chciałam skonsultować z Elą kilka spraw i poczułam się lekko nieprzyjemnie, kiedy wolontariuszka w dość stanowczy sposób odezwała się do mnie: “No dobra Pani Izo, nie mam czasu, muszę kończyć, proszę zajrzeć na fejsbuka i się zrelaksować!”.
Nie poznaję Eli – myślałam zaskoczona jej zachowaniem – zawsze taka ciepła, serdeczna, skora do długich pogaduch, oschłość w kontakcie ze mną kompletnie nie pasuje do Niej.
Spojrzałam na zegarek, chwila po godzinie 13, czas pomyśleć nad jakimś obiadem, bo mimo soboty i dziś oczekuję na rozwożących prowiant kurierów.
Nagle usłyszałam „plum” w telefonie, sprawdzam co się zadziało, a tu pojawia się komunikat: “Ela oznaczyła Cię na facebooku”. No tak na rozmowę to czasu nie ma – pomyślałam – a na oznaczanie mnie w jakiś memach to zawsze chwilę znajdzie.
Jednak ciekawość zwyciężyła.
Weszłam na swój profil i zaniemówiłam, wolontariuszki nie zapomniały o urodzinach Kociej Mamy!
Zachowując tajemnicę przygotowały przepiękny wideo clip z życzeniami. Każda trzymała wylosowaną literkę, tak by tworzyły hasło: “Kocia Mama” i składały mi i sobie życzenia, celebrując w ten sposób święto. Wyglądały przepięknie, jakby szykowały się na Galę, cudnie fryzury, perfekcyjne zrobione makijaże. ślicznie odświętnie ubrane. Eleganckie, z gracją uśmiechały się do mnie z ekranu.

Siedziałam przy kuchennym stole, patrzyłam w ekran monitora i łzy same płynęły!
A to kochane konspiratorki dopiero! Codziennie byłam z każdą z nich w kontakcie, zaglądały po fanty do siedziby, żadna pary nie puściła, nawet słowem się nie zdradziły, że przygotowują taki prezent.
Teraz rozumiem zachowanie Eli, to Jej w udziale przypadła publikacja nagrania tuż po godzinie 13…Takich urodzin nie miałam nigdy! To był najpiękniejszy prezent. Dumna jestem, że mam taką kochaną oddaną ekipę, że doczekałam się dni, w których moja troska, nie tylko o koty została dostrzeżona i nagrodzona. Cóż mogę jeszcze dodać? Tego dnia nie wykonałam zaplanowanych zadań. Oglądałam, co rusz, przygotowany dla mnie filmik, rozmawiałam ze spiskowcami i zgodnie z przewidywaniem Emilki, płakałam jak małe dziecko.

Ich życzenia, słowa: “Dumna jestem, że mogę pracować dla Fundacji.”, “Wreszcie wiem, że wraz z innymi fajne rzeczy robimy”, “Życzę Szefowej i sobie, by nadal było tak fajnie, a nawet jeszcze lepiej”, “Cierpliwości dla Nas i kotów”, “Jesteśmy tak daleko, a jednocześnie tak blisko”, “Najlepsza kocia matka, przyjaciółka i Szefowa”, “Ściskamy, przytulamy.” długo jeszcze tłukły się w mojej głowie, przypominając, że właśnie dla takich chwil warto było założyć Fundację.
Dziękuję z całego serca za przepiękną, bardzo emocjonalną, ale i energetyczną niespodziankę -prezent. Zawsze, kiedy będę miała gorsze dni, jakieś zwątpienia czy wahania, obejrzę sobie ten kapitalny film i zabiorę się dalej za sprawowanie obowiązków związanych z prowadzeniem Kociej Mamy.